 |
Gra FRPG w świecie Leśnych Bezdroży - Gra FRPG/Storry telling - nieograniczone mozliwości dla graczy!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AdinArkin
Mistrz Gry
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ankartan
|
Wysłany: Pon 15:41, 10 Lip 2006 Temat postu: Komnata Audiencyjna |
|
|
Przed Tobą wspaniała komnata. Ściany i sufit udekorowane są mitycznymi malowidłami, przedstawiającymi herosów, pokonujących przeróżne maszkary. Światło, jakie pada z typowo krasnoludzkich, wymyślnych witraży mieni się w błyszczącej, gładkiej podłodze, poukładanej w taki sposób, by wzory na niej tworzyły herb Ankartan i okalające go symbole rodziny Darinów. W głebi sali widzisz ozdobny, złoty tron, na którym siedzi podstarzały Krasnolud, Darin Trzeci. Drogę zagradza Ci dwóch strażników, krzyżujących przed Tobą swoje halabardy.
- Czego tu szukasz? Masz pozwolenie na audiencję?!
Król mówi do strażników, żeby Cię przepuścić. Postanowił Cię wysłuchać. Mów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Szadar
Przybysz
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:17, 16 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
śmierdzi tutaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Pią 22:05, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
-Głupi jesteś musisz zejść z tronu bo inaczej ja cie zwale<wyciągnął miecz i błyskawicznie zabił króla>HAHAHA!!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Vitling
Gość
|
Wysłany: Wto 20:13, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
<Jednak ja wchodzę, wyciągam mieczyk i wbijam Ci go w plecy.>
|
|
Powrót do góry |
|
 |
aaa4
Przybysz
Dołączył: 10 Sie 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:16, 10 Sie 2017 Temat postu: |
|
|
-Sluchaj, zatrzymywanie sie to kiepski pomysl. Chodz, Claire...
-To samochod moich rodzicow! - Znowu jeknela. - Moi rodzice tu sa! O moj Boze! - Ostatnie slowa to byl pisk i chyba zawrocilaby i rzucila sie do ucieczki, gdyby Shane nie zlapal jej za T - shirt i nie przytrzymal.
-Lepiej miec to z glowy - powiedzial. - Jesli az tu cie wy tropili, to nie odjada bez przywitania.
-Puszczaj! - Puscil. Obciagnela podkoszulek i spiorunowala go wzrokiem, a on zlozyl jej przesadny uklon.
-Panie przodem - powiedzial. - Bede pilnowal tylow.
Przynajmniej chwilowo nieco bardziej obawiala sie o to, co miala przed soba. Kiedy z wahaniem otworzyla drzwi domu, uslyszala niespokojny glos Eve.
-Jestem pewna, ze za moment wroci. Poszla, wiecie panstwo, na zajecia, i...
-Mloda damo, mojej corki nie ma na zajeciach. Sprawdzalem. Nie pojawila sie na zadnych zajeciach przez caly dzien. A teraz, zechcesz powiedziec mi, gdzie ona jest, czy mam dzwonic na policje?
Tata byl wkurzony. Claire przelknela sline, zwalczyla chec wycofania sie, zamkniecia za soba drzwi i ucieczki - glownie dlatego, ze Shane stal tuz za nia i za dobrze sie tym wszystkim bawil, zeby dac jej uciec - i poszla w strone tych glosow. Na razie to tylko Eve i tata. A gdzie...
-Claire! - Wszedzie by rozpoznala ten okrzyk ulgi. Zanim zdazyla powiedziec: "Czesc, mamo", zatonela w jej uscisku i fali perfum L'Oreal. Zapach perfum okazal sie trwalszy niz uscisk, bo matka odsunela ja od siebie na odleglosc ramienia i zaczela nia potrzasac jak szmaciana laleczka.
-Claire, gdzies ty sie podziewala? I co ty robisz tutaj?!
-Mamo...
-Tak sie o ciebie martwilismy po tym okropnym wypadku, ale Les dopiero dzisiaj mogl wziac wolne w pracy...
-Mamo, nic takiego sie nie stalo...
-I po prostu musielismy przyjechac tu i zobaczyc sie z toba, ale twoj pokoj w akademiku jest pusty. Nie chodzilas na zajecia... Claire, co sie z toba stalo? W glowie mi sie nie miesci, ze mozesz sie tak zachowywac!
-Niby jak? - spytala z westchnieniem. - Mamo, mozesz przestac mna trzasc? Zaczyna mi sie krecic w glowie.
Mama puscila ja. Nie byla specjalnie wysoka - zaledwie pare centymetrow
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
aaa4
Przybysz
Dołączył: 10 Sie 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:01, 23 Sie 2017 Temat postu: |
|
|
Ale po co? - pomyslala natychmiast. Dla wlasnego dobra. Dla odprezenia. Zeby sie zmoczyc. I tyle. Zeby sie zmoczyc.Adamsberg jechal szybko. Danglard wiedzial, ze zmierzaja w kierunku Montargis, ale nie znal blizszych szczegolow. Im blizej byli celu, tym silniejsze napiecie zdradzala twarz komisarza. Kontrasty cechujace te twarz stawaly sie coraz widoczniejsze, w koncu - niemal surrealistyczne. Twarz Adamsberga byla jak te lampy, ktore regulowalo sie tak, by swiecily jasniej lub slabiej. To bylo naprawde dziwne. Danglard zupelnie nie mogl zrozumiec, dlaczego Adamsberg do starej bialej koszuli zalozyl czarny krawat, zawiazany w niepowtarzalny, cudaczny sposob. Pogrzebowy krawat, koslawo zawiazany pod kolnierzem bialej koszuli. Danglard nie mogl powstrzymac sie od pytania.
-Tak - odparl Adamsberg - wybralem wlasnie ten krawat. Prawda, ze to uroczy zwyczaj?
I tyle. Tylko czasami reka komisarza dotykala ramienia Danglarda. Po przeszlo dwoch godzinach od wyjazdu z Paryza Adamsberg zatrzymal samochod na lesnej drodze. Tu nie czulo sie juz letniego upalu. Danglard przeczytal na tablicy informacyjnej: "Teren lesny posiadlosci Bertranges", a Adamsberg oznajmil: "Jestesmy na miejscu" i zaciagnal hamulec reczny.
Wysiadl z samochodu, gleboko odetchnal, rozejrzal sie wokol i pokiwal glowa. Rozlozyl na masce wozu mape i przywolal Castreau, Delille'a i szesciu ludzi z furgonetki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|